Ok, trochę materiału zanim się zestarzeje... Kilka opcji uskuteczniałem z rolkarzami, więc po kolei. Miesiąc temu zdrowo sobie lało, a jedyna możliwość, żeby pojeździć sobie w deszczu, to znaleźć krytą miejscówę, no a jeśli w czewie, to nigdzie indziej tylko na wełno. Już na wstępie Gawron przyuważył ciekawą kupę gruzu, ze sprytnie ulokowanym wallridem no i Mały wyjaśnił sprawę na szybko, jeszcze łapiąc sobie ładnego mjuta przy skoku w bok.
Przyszedł czas na wspominany już wcześniej gapik, całkiem spory. No szybko złożona z drzwi, gruzu i sklejki wybitka i łanejti z mjutem na początek.
No i na tym się nie skończyło, siadła sobie konkretna pięćczwórka (jezusek style)...
No i najlepsza rakieta jaką widziałem...
Jeszcze pstryk do interwju...
I czas na tripowanie... Gawron wiedział gdzie jest dziura w ścianie, a za nią cuda niewidy. Mazik trzaska ostatniego esa przed wejściem głębiej. Resztę widać na zdjęciach, czyli dziwne przejścia, sikret room, z rozprutym sejfem, który jakimś cudem oparł się atakom magnesów, piwnice z winiakami i grzybem na ścianie, który, sądząc po rozmiarach, w nadchodzącej dekadzie najwyraźniej zamierza opanować świat.
Dobra, na drugi dzień znowu było jeżdżone, tym razem chłopaki wykombinowali jakiś stojak na rowery, który, jak widać, idealnie przypasował na gapik.
Tu Fester i trochę Małego...
Niżej fajne royale Emila...
I top torque soul Żeciora.
Jeszcze jedna kupa gruzu, tym razem z idealną półeczką na szczycie i znowu Żet, z fishbrain stallem.
I na zakończenie jeszcze melancholijny Gawron:)
Także było pośmigane, chłopaki jeszcze sobie wykombinowali kilka przeszkód, ale oczywiście, jak to u nas, jakiś zjeb musi przyjść i wszystko porozpieprzać:/ No ale i tak się jeszcze coś wykombinuje, a 0 34 crew podobno nad jakimś montażem pracuje, więc i tu na bloga zapewne coś trafi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz